piątek, 25 maja 2012

Rozdział 2


             Właśnie opuszczał stołówkę, gdy zobaczył Ankę. Stała przy szwedzkim stole, stukając widelcem w pusty talerz. Choć włosy miała związane w nie do końca przeciągnięty kucyk, od razu ją rozpoznał. Zdecydowanie wyróżniała się w tłumie. Bez chwili zastanowienia wziął czysty talerz i sztućce i ruszył w stronę dziewczyny.
- Aż tak strasznie to żarcie wygląda? – zapytał, stojąc tuż za narciarką, a ta niemal podskoczyła.
- Ładnie to tak ludzi straszyć? – powiedziała, zadzierając głowę, by spojrzeć w twarz siatkarza.
- Przepraszam, nie chciałem – uśmiechnął się delikatnie. – To co bierzesz?
- Właśnie nie wiem. Najchętniej wszystko! Za dużo tego. – westchnęła jeszcze raz spoglądając na potrawy.
- Wszystko? – powiedział rozbawiony.- Ty? Takie chucherko... Założę się, że cały talerz spaghetti cię pokona!- spojrzał na nią, uśmiechając się zadziornie.
- Chucherko?! No chyba sobie żartujesz! Poza tym zjem to bez problemu i w dodatku szybciej od ciebie – wytknęła mu język i zabrała się za nakładanie makaronu.
- Chyba śnisz!
               Kilka minut później siedzieli przy jednym ze stolików. Każde z nich w skupieniu pochłaniało jedzenie, znajdujące się na talerzach.
- Yyyy!- warknęła poirytowana, gdy wciągany przez nią nudel z rozpędu pacnął ja po piegowatym nosie, zastawiając na nim ślad po sosie. Michał spojrzał na nią, uśmiechając się. – Świetnie! Jem jak świnia – powiedziała i starła sos z nosa.
- A tam od razu jak świnia… Prędzej… prosiaczek – wyszczerzył się. W gruncie rzeczy cieszył się z przerwy w jedzeniu, gdyż jego żołądek dawał jasne znaki, że więcej już w niego nie wepcha.
Zmrużyła oczy.
- Te, bober. Nie pozwalaj sobie. W ogóle, co to za gra na czas? Wymiękasz?
- Ja? Skądże znowu. Poza tym to ty zaczęłaś.
- To właśnie kończę – rzuciła się na spaghetti.
Siatkarz spojrzał na swój talerz. O nie, pomyślał. Nakręcił makaron na widelec i wepchnął go do ust. Gryzł, gryzł, a nudle wydawały się tylko rosnąć i rosnąć. Wreszcie udało mu się je przełknąć.
- Dobrze się czujesz? – Anka uniosła wzrok i spojrzała na siatkarza.- Dziwnie wyglądasz…
- Wszystko w porządku. Przepraszam na chwilę – wstał i udał się w drzwi wejściowych stołówki. Gdy tylko upewnił się, że zniknął z pola widzenia narciarki, popędził do toalety.  Wbiegł do pierwszej wolnej kabiny i czym prędzej pozbył się zawartości żołądka. Michał, jesteś debilem, kucając oparł czoło o dłoń. Chwilę później wziął głęboki wdech, wstał i wyszedł z kabiny prosta na… jakąś tlenioną blondynkę! Kobieta zaczęła krzyczeć. Siatkarz miał ochotę zrobić to samo, jednak się powstrzymał. Wiedziałem, że brak pisuarów jest jakiś podejrzany… Mówiłem, Michał, że jesteś debilem? Cofam to. Jesteś SKOŃCZONYM debilem.
Wyminął zszokowana kobietę i wrócił na stołówkę.
- W między czasie napadłeś na bank? – Anka spojrzała na niego, gdy ten tylko usiadł naprzeciw niej.
- Co? Nie. – odparł nieco nieobecnie. – Nie smakuje ci?- wskazał na półpełny talerz brunetki.
- Smakuje, smakuje. Czekałam na ciebie – uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła kontynuować konsumpcję.
Siatkarz pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem.  Nie miał zamiaru tknąć makaronu ani teraz, ani jutro, ani nigdy, więc tylko symulował i gmerał w talerzu.
- Ale się nadłam – narciarka przeniosła ciężar ciała na oparcie krzesła i położyła dłonie na brzuchu. Michał wziął jej talerz i położył pod swój. – Coś mało zjadłeś…
- Nie byłem głodny – odparł nieco zbyt szybko i odniósł brudne talerze.
               Dotarli do drzwi apartamentu 383.
- Co jutro robisz? – zapytał, gdy Anka przekręcała klucz w zamku.
- Jutro? Rano mam trening tak do jedenastej, a potem już nic – odparła, otwierając drzwi.
- Bo tak sobie pomyślałem… - zawahał się na moment, co spowodowało, że narciarka spojrzała na niego.- Pomyślałem, że może cię oprowadzę jutro po mieście, skoro jeszcze nigdy tu nie byłaś. – wzruszył ramionami, unosząc kąciki ust ku górze.
- To miło z twojej strony. Bardzo chętnie skorzystam.
- To super. W takim razie dobranoc i do jutra… tak o13 może być?
- Pewnie, do zobaczenia- uśmiechnęła się do niego promiennie i zniknęła za drzwiami.
- Jest! – syknął zaciskając pięść w geście triumfu.

               Wszedł do apartamentu istnie tanecznym krokiem.
- A ty co się tak cieszysz?  - Ivan lustrował spojrzeniem swojego współlokatora.
- Wiosna idzie.
- Taa, jasne – kudłaty spojrzał przez okno na gęsto podający śnieg.- A tak w ogóle – powiedział cwanym tonem- doszły mnie słuchy, że nie tylko zaliczyłeś podwójna wyżerkę – Michał zatrzymał się, samo wspomnienie spaghetti g odrzucało-  ale również jakąś blondi w damskiej toalecie – Zaytsev próbował naśladować ton głosu podnieconej rozmową kobiety.
Łasko zmroził go spojrzeniem.
- Lepiej licz się ze słowami, inaczej będę zmuszony, uszczuplić ci nieco tę lwią grzywę.
- Myślisz, że ci na to pozwolę? – zbulwersował się blondyn.
- Nie teraz. Na spaniu, Ivanku, na spaniu – pogłaskał Zaytseva przekornie po włosach.
- Tylko spróbuj – odparł robiąc naburmuszona minę.

~
I oto, jak obiecałam odcinek numero dwa. Szczerze mnie się nie podoba, ale to chyba norma.  Bardzo zależało mi, żeby rozdział dodać, bo przede mną Tydzień Śmierci, więc raczej zero szans na dodanie kolejnego odcinka przed przyszłym weekendem. Bardzo przepraszam. Postaram się nadrobić w wakacje- rozdziały będą częściej, czy dłuższe to nie wiem, ale na pewno ambitniejsze.
Zapraszam do komentowania.

Kika, podsunęłaś mi świetny pomysł z tą twoja zemsta Anki, geniuszu ty mój ;D

1 komentarz:

  1. Michał widać, że Polak, skoro pokonały go kluchy :D i akcja z pomyleniem toalet, leżę i kwiczę. cofam to, co pisałam o rozjechaniu Michała :D trzymam kciuki za przyszły tydzień i oczywiście czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń